Wyrok TSUE w sprawie kredytów frankowych – co on tak naprawdę znaczy dla kredytobiorców?
Problem dotyczący umów kredytowych indeksowanych lub denominowanych do franka szwajcarskiego zawieranych przez polskich kredytobiorców i zawierających postanowienia naruszające ich prawa od lat jest tematem medialnym. Zaledwie tydzień temu na kanwie orzeczenia wydanego przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej 3 października znowu zrobiło się o nim głośno. Nic dziwnego, w końcu TSUE pochylił się nad sytuacją nawet setek tysięcy Polaków!
Trybunał ostatecznie orzekł, że w zawartych w Polsce umowach kredytu indeksowanego do waluty obcej nieuczciwe warunki umowy dotyczące różnic kursowych nie mogą być zastąpione przepisami ogólnymi polskiego prawa cywilnego. Tylko co to tak naprawdę oznacza dla przeciętnego kredytobiorcy chcącego walczyć przed sądem o swoje prawa?
Przede wszystkim wskazać należy, że wyrok TSUE powinien ujednolicić dotychczasową linię orzeczniczą w sprawie tzw. kredytów frankowych. Wiele osób obawiało się wytaczania powództwa widząc, że w porównywalnych stanach faktycznych przed dwoma różnymi sądami zapadały raz korzystne dla frankowiczów orzeczenia, innym razem niestety przegrywali oni sprawy. Większa pewność orzekania ma zatem dla kredytobiorców niemałe znaczenie, jako że teraz idąc do sądu będą mieli świadomość, że – mówiąc kolokwialnie – Trybunał jest po ich stronie. W ocenie TSUE sąd nie może samodzielnie uzupełniać luk powstałych w umowie kredytu po wyeliminowaniu z niej niedozwolonych postanowień, gdyż zwyczajnie nie ma w prawie polskim przepisów, kt
óre byłyby do tego odpowiednie i we właściwy sposób kształtowały sytuację stron umowy. Co więcej, Trybunał wskazał, że finalnie to kredytobiorca powinien wybrać, jakie rozwiązanie po uwzględnieniu jego powództwa będzie dla niego samego najkorzystniejsze – a więc czy zażąda unieważnienia umowy, czy zdecyduje się jedynie na jej „odfrakowienie”. Niedopuszczalna ma być zatem realna poprzednio sytuacja, w której mimo domagania się przez kredytobiorców unieważnienia umowy, sąd jednak utrzymał ją w mocy i stosował jako miarodajny np. średni kurs NBP albo też uznawał nawet, że unieważnienie umowy byłoby dla konkretnego kredytobiorcy niekorzystne i go orzekał.
Teraz decyzja ma należeć do kredytobiorcy, który jest w stanie we własnym zakresie ocenić, czy poradzi sobie finansowo z konsekwencją unieważnienia umowy w postaci konieczności jednorazowego zwrotu bankowi całej kwoty otrzymanego kredytu, co w praktyce będzie potrącane z tym co już zapłacił kredytobiorca a co sąd zasądzi do zwrotu przez bank w przypadku unieważnienia.